Ptaszki w klatce

facebook twitter

16-05-2022

– Padre, czy może ksiądz pobłogosławić mój dom? – zapytał mnie pewien parafianin, którego jeszcze nie znałem. Było to na początku mojej posługi jako proboszcza, w parafii św. Józefa w Morón. Po tej prośbie krótko przedstawił mi się, mówiąc: – Uczestniczę w spotkaniach charyzmatycznych, czytam Pismo Święte i wierzę, że Pan Bóg błogosławi.

Poświęcenie domu

Poświęcając dom i warsztat blacharsko-lakierniczy w obecności właściciela, weszliśmy między innymi do pewnego pomieszczenia, w którym młody mężczyzna, ubrany w roboczy kombinezon, zajmował się ptaszkami w klatce. Właściciel warsztatu przedstawił mi go, mówiąc:

– To mój brat Marcelo.

– Co porabiasz w tej ciemnej dziurze? – spytałem go.

– Handluję ptaszkami. Łapię je, podchowuję, a później sprzedaję.

Po krótkiej naszej rozmowie zaproponowałem mu, by przyszedł do nas do parafii i włączył się do charyzmatycznej grupy modlitewnej. Gdy spojrzałem na klatkę, przypomniała mi się z czasów szkolnych bajka księdza biskupa Ignacego Krasickiego pt. Ptaszki w klatce:

„Czegoż płaczesz? – staremu mówił czyżyk młody –

Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody”.

„Tyś w niej zrodzon – rzekł stary – przeto ci wybaczę;

Jam był wolny, dziś w klatce – i dlatego płaczę”.

Wówczas nie wiedziałem jeszcze, że ta moja posługa duszpasterska zapoczątkuje piękną historię miłości małżeńskiej i rodzinnej tego młodego mężczyzny.

Spotkanie w Panu

Po naszym spotkaniu Marcelo pojawiał się w kościele z egzemplarzem Pisma Świętego. Uczestniczył w niedzielnej mszy świętej i dołączył się do grupy modlitewnej Odnowy w Duchu Świętym. Tam objawił się u niego dar języków. A Pan Bóg przygotował dla niego prawdziwą niespodziankę. Ofiarował mu, jak mówi Księga Rodzaju, odpowiednią dla niego pomoc (Rdz 2, 18).

Otóż do kościoła przychodziła także Mariana, zaangażowana w działalność ewangelizacyjną parafii. Wiele razy chciała rozmawiać z Marcelo, toteż oczekiwała go przed kościołem i spoglądała na plac, przez który przechodził w drodze na nabożeństwa. Chociaż widywali się ze sobą wiele razy, to Marcelo nie odkrył jeszcze znaczenia słów Pisma Świętego: Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! (Rdz 2, 23). Lecz, jak mówi przysłowie: „Kropla drąży kamień nie siłą, lecz ciągłym spadaniem”. Pewnej niedzieli, w godzinach popołudniowych, usłyszałem przed kościołem znajome mi głosy. Byli to oczywiście Mariana i Marcelo. Wyszedłem do nich.

Padre, chcemy powiedzieć księdzu coś bardzo ważnego!

– To pięknie, a co dobrego mi powiecie? – spytałem.

– Chcemy się pobrać.

– No to ładnie, gratuluję wam.

Przez wiele lat Marcelo grał na gitarze w kościele, a Mariana śpiewała na mszach świętych. Pomagali nam także w wydawaniu gazetki parafialnej Posłaniec. Bóg błogosławił ich małżeństwu. Dał im córkę i pozostał na zawsze w ich rodzinie jako Boży ślad pod Krzyżem Południa.

Podobne artykuły