Szopka z Zagórza

Początki obrzędów kolędowych sięgają czasów przedchrześcijańskich i wiążą się z lubianą tradycją noworocznych odwiedzin tudzież śpiewów sławiących władcę, gospodarza – z życzeniami zdrowia, pomyślności i urodzaju w nowym roku.

Do tradycji tej oraz do spektaklów wertepowych pogranicza polsko-ukraińskiego nawiązuje przedsięwzięcie nazwane przez ich twórców Szopką z Zagórza. Najstarszy jej ślad wskazuje na przedwojenny Stary Sambor – polskie wówczas miasto, obecnie w obwodzie lwowskim około 50 kilometrów na południowy wschód od Przemyśla. W zawierusze wojennej szopka samborska zaginęła, a ocalono tylko najcenniejszą figurkę Dzieciątka Jezus. Ta po latach znalazła się właśnie w Zagórzu pod Sanokiem. Tu udało się uzupełnić teksty do starej przedwojennej samborskiej szopki i wskrzesić prawie wymarłe wydawałoby się tradycje kolędowe. Bohater tej opowieści Maciej Rudy był wówczas małym chłopcem, ale podekscytowany błyskawicznie nauczył się roli i wszedł w temat. Naznaczony pozytywnie rozumianą „pieczęcią szopki”, do dzisiaj pozostaje pod jej władzą i urokiem. Rozpoczęło się całkiem poważne kolędowanie – najpierw Zagórz i okolice Sanoka, później zamówienia zaczęły przychodzić aż z Tarnowa. Z kolędowania tego młodociani przeważnie aktorzy wracali często tuż przed północą. I oto po latach wielu na przedświątecznym spotkaniu w roku 2011 trzech przyjaciół – Władysław Andreasik, wybitny rysownik i scenograf Kazimierz Wiśniak oraz wspomniany szopkarz zagórski Maciej Rudy – podjęło decyzję o reaktywowaniu dzieła szopkowego. W taki oto sposób powstała nowa szopka w stylu „góralskim”, przybierając kształt spektaklu teatralno-kukiełkowego. Z Zagórza przywieziono jedynie lalki.

Spektakl Szopka z Zagórza odbywa się w kamienicy w samym sercu Krakowa i jest stosunkowo krótki. Trwa od kilkunastu do kilkudziesięciu minut, ale porywa widzów (tak dorosłych jak i młodocianych) niespotykaną dynamiką i przemyślną kompozycją. To, co w dawnych ludowych szopkach i jasełkach rozpisywano na godziny i cechowało się trudnymi do zniesienia dłużyznami, tutaj wyeliminowano na rzecz sprawnie przeprowadzonej opowieści. Całe przedstawienie posiada trzy najważniejsze i obowiązkowe sceny (1. Pokłon pasterzy, 2. Trzej Królowie, 3. Zbrodnia i kara Heroda), a całość animuje od samego początku i użycza głosów wszystkim postaciom Maciej Rudy, osiągając poziom aktorskiego mistrzostwa graniczący z wirtuozerią. Świadomie piszę o głosach, bo widz ma wrażenie prowadzenia spektaklu przez dwóch lub więcej aktorów. Na zadane w roku 1997 pytanie młodocianego reportera Krzysia Żyły, a dotyczące stosunku do swojej pierwszej zagórskiej szopki, Maciej Rudy wówczas odpowiedział: „…bardzo o nią dbam, ponieważ stanowi ona dla mnie dużą wartość i jestem do niej bardzo przywiązany”. Pozostaje życzyć, aby tak już pozostało na zawsze, w końcu napiętnowanie znakiem szopki to stempel duchowy i należy to traktować jako znak wybrania. Wydaje się, oglądając spektakl w krakowskiej kamienicy przy ulicy Ogrodowej, że Maciej Rudy odkrył jeden z piękniejszych swych talentów i dzieli się nim w bezinteresownej miłości z innymi.

*

Wertep to ukraińska odmiana przedstawienia kolędniczego wystawianego w okresie świąt Bożego Narodzenia (wertep to po ukraińsku grota, pieczara, miejsce narodzin Jezusa). Przedstawienie ma charakter obnośny i odbywa się we wnętrzu kilkupiętrowej scenki, przyjmującej najczęściej formę podłużnego budynku, z zastosowaniem małych kukiełek. Pierwsze przedstawienia wertepowe zanotowano we Lwowie i pochodzą z XVII wieku. Najstarsze z kolei znane teksty (ciekawa mieszanka polsko-ukraińska), odnoszą się do drugiej połowy XVIII wieku. Odznaczają się one kompozycją dwuczęściową: pierwsza część zawsze stricte misteryjna bożonarodzeniowa, druga świecka i z naleciałościami regionalnymi tudzież lokalnymi (nieodłączne sceny z Żydem, Cyganem, Moskalem i dzielnym wojakiem Zaporożcem łojącym m.in. Lachów). Wertep został zakazany w okresie niewoli sowieckiej, a zaczął odradzać się w wolnej Ukrainie u schyłku XX wieku. Dzisiaj w realiach długiej brutalnej wojny wertep pobrzmiewa szczególnie dramatycznie i aktualnie. Wyjątkowy spektakl powstał już po inwazji Rosji na Ukrainę i jest grany cyklicznie w ostrzeliwanym Charkowie. Przedstawienie odbywa się niemal bez słów, a patriotyczno-religijnym pieśniom towarzyszy szopka lalkowa w profesjonalnej i nowoczesnej aranżacji Charkowskiego Państwowego Akademickiego Teatru Lalek i we współpracy z Lwowskim Teatrem Lalek.

 

Inne artykuły autora

Pasja kalwaryjska (cz. II)

Pasja kalwaryjska (cz. I)

Pieśń słoneczna albo pochwała stworzeń (II)