(Mk 6, 1-6) Jezus przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze. A wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: "Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce. Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?" I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: "Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swym domu może być prorok tak lekceważony". I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
„A Jezus mówił im: "Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swym domu może być prorok tak lekceważony".
Zapytamy: Dlaczego Żydzi tak zlekceważyli Jezusa w Nazarecie?
Otóż, najpierw zlekceważono wszystkie wydarzenia, jakie dokonały się w ich narodzie od Abrahama, aż po monarchów.
Następnie zlekceważono wszystkich proroków, którzy zapowiadali Mesjasza: Kim będzie, z jakiego rodu będzie pochodził, dokładnie zapisali, gdzie się narodzi.
Wszyscy więc wiedzieli, że Mesjasz będzie pochodził z rodu Dawida.
Tak Bóg powiedział do Dawida:
„Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki”.(2Sm 7,12-13).
Niestety naród, który nie szanuje własnej historii, traci również własną tożsamość!
Przyjście Mesjasza oczekiwanego przez Żydów, od 1750 lat (od czasów Abrahama), jak pamiętamy, było o dziwo wielkim zaskoczeniem dla Heroda i całej Jerozolimy.
Naród ten zlekceważył również głos proroka Micheasza, który określił dokładnie czas i miejsce przyjścia Króla izraelskiego na V wieków przed tym wydarzeniem:
"A ty, Betlejem Efrata,
najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich!
Z ciebie mi wyjdzie
Ten, który będzie władał w Izraelu,
a pochodzenie Jego od początku,
od dni wieczności. "(Mi 5,1).
Nic więc dziwnego, że ignoranci z Prawa i uczeni w Piśmie nie umieli później określić jasno skąd Jezus pochodził.
Na kartach Ewangelii wg św. Jana kłócili się oni z Nikodemem, że ma przebadać Pisma: „ iż żaden prorok nie narodził się w Galilei”. (J 7,52).
Kiedy Jezus narodził się w Betlejem, a Maryja wraz z Józefem w trakcie ofiarowania przynieśli Go do świątyni, okazało się, że na spotkanie z Mesjaszem, z całego narody żydowskiego przyszły tylko dwie osoby, Symeon i prorokini Anna.
Tak wielka ignorancja duchowa i intelektualna panowała wśród Żydów za czasów przyjścia Mesjasza.
1900 lat później też nie było lepiej.
Lew Tołstoj, kiedy został zapytany jak dzisiaj ludzkość mogłaby zareagować na przyjście Jezusa, miał odpowiedzieć: „Podeszliby do Jezusa i poprosili Go o autograf”.
Czyli zostałby potraktowany Bóg, jako jeszcze jeden z „idoli” czy celebrytów współczesnego świata.
I nam czasami wydaje się, że znamy siebie nawzajem bardzo dobrze.
Wiemy jak ktoś się zachowywał, jako dziecko, jak się uczył w szkole podstawowej i średniej.
Znamy jego charakter i styl zachowania.
Wiemy przede wszystkim, co inni o nim mówili, znamy jego dowcipy, poczucie humoru czy brak radości.
I wydaje nam się, że już w niczym ów człowiek nie jest w stanie nas zaskoczyć.
Jest sklasyfikowany, a często naznaczony do końca życia w naszym myśleniu.
Nie wiemy tylko jednego: „co Bóg czyni w sercu tego człowieka i do czego go powołuje.”
A czyż to nie jest najważniejsze i w naszym życiu?
Tak było z Jezusem.
Wydawałoby się, że człowiek mieszkający ok. 20 lat w wiosce liczącej 1000 mieszkańców, jaką był w ówczesnych czasach Nazaret, powinien dla wszystkich być znany.
Owszem ludność z Nazaretu wiedziała kim są rodzice Jezusa, że to ci…, a nie inni. Ojciec cieśla, matka "bidula", chodzi po weselach i sobie dorabia, pomagając w jego przygotowaniu lub piekąc ciasta.
Nie wiedzieli tylko jednego, że sam Bóg zamieszkał wśród nich.