Zamiast kazania i fajerwerków

Wiele dzisiaj mówi się o „nowej ewangelizacji”, która szuka nowych sposobów docierania do drugiego człowieka z przekazem wiary. Ma być to swoista „konkurencja” dla tradycyjnej ewangelizacji skupiającej się na tradycyjnym głoszeniu Słowa Bożego. Jak się jednak za chwilę okaże Kościół od zawsze ewangelizował na różne sposoby i jednocześnie wcale nie oznaczało to głoszenia płomiennych kazań czy drukowania książek apologetycznych.

Pierwszym dowodem na to, że misja ewangelizacyjna Kościoła nie skupiała się jedynie na werbalnym przekonywaniu słuchaczy do swoich racji były wskazania św. Franciszka z Asyżu do swoich uczniów. Wysyłając ich w świat miał powiedzieć: „Idźcie i głoście Ewangelię całemu stworzeniu, a gdy będzie to konieczne róbcie to także słowem!”. Franciszek odwracał kolejność, która mocno zakorzenia się w głowach wielu ewangelizatorów. Przyprowadzanie ludzi do Chrystusa ma opierać się przede wszystkim na dawaniu świadectwa życia. Nie wystarczy krasomówstwo i zręczne zabiegi retoryczne. Rzadko zdarza się, aby pod wpływem słów ludzie na dłużej zapamiętali to, co się im przekazuje. Verba docent exempla trahunt. Słowa często odbijają się od ludzi jak groch o ścianę. Nierzadko nie z ich winy brakuje im skupienia, koncentracji i wytrwałości. Rzeczą, którą zapamiętują ludzie są dzieła dobroci i miłosierdzia, które zostały im okazane w imię Jezusa Chrystusa. Miłowanie słowem ustępuje przed miłowaniem czynem.

Drugim przykładem takiego spojrzenia na ewangelizację są słowa św. Teresy z Lisieux: Cierpieniem zdobędzie się więcej dusz, niż najlepszym kazaniem. Często nie doceniamy wartości krzyża i cierpienia w misji chrześcijanina. Zobaczmy do jak wielu osób dotarł ks. Jan Kaczkowski, który zmagał się ze śmiertelną chorobą. Jako „onkocelebryta” (sam siebie tak nazywał) trafiał z przekazem do ludzi, którzy wiedzieli co przeżywa i jak trudny może być krzyż, który dźwigamy. Wszyscy słuchali go z zapartym tchem. Dało się odczuć, że tu nie tylko o słowa chodzi, ale o autentyczne przeżycia, doświadczenia, wspólnotę z Chrystusem, który ze śmiertelnej choroby wyprowadził wiele dobra. Wiara, która wypływa z autentycznego spotkania z Jezusem i przyjęcie krzyża stają się ewangelizacją czynną, która chociaż pozbawiona fajerwerków, kolorowych plakatów, trzepocących chorągwi i głośnych hillsongów przemawia do serca ludzi mocno i autentycznie.

Na zakończenie warto przytoczyć słowa samego Chrystusa, który pouczał swoich uczniów: Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”.

Inne artykuły autora

O wymiarach ludzkiej cierpliwości

Odkryj wartość kierownictwa duchowego

Kręte drogi niewiary