Wielokrotne i pouczające wspomnienia księdza Bronisława Markiewicza na temat swego powrotu do praktyk religijnych wskazują, że było to przeżycie bardzo głębokie. Mówił on o nim do swoich wychowanków. Spotykamy go w czasopiśmie „Powściągliwość i Praca”, w jego osobistych notatkach i listach.
W końcu Bronek zasnął. Podczas snu wydawało mu się, że przenosił się po niezmierzonej przestrzeni. Jego ciało unosiło się delikatnie między niezliczonymi gwiazdami niebios. Tak płynąc nieograniczony polem grawitacyjnym spostrzegł w sferze niebieskiej małą łódź, a w niej gromadkę istot żywych o ludzkim wyglądzie. I kiedy zatrzymał się, aby obserwować ten nadzwyczajny fenomen, odkrył między tymi niezwykłymi istotami, osobliwą figurę w białej tunice, której piękno zadziwiało oko i zachwycało serce. Był to ich Mistrz, który przenosił się po niebie w ich towarzystwie, ucząc mądrości na szczęśliwość ducha. Z wyjątkiem Mistrza, który jakby spoczywał, wszyscy jak ptaki latające, byli zajęci i rozmawiali między sobą. Ale nic nie można było usłyszeć i zrozumieć. Wszystko było jakby milczeniem i miało podniosły charakter.
Bronkowi tak spodobał się ten klimat jaki wytworzył się wokół Mistrza, że postanowił obserwować dalej działanie grupy i posłuchać rozmów. I kiedy podniósł wzrok by znaleźć jakieś miejsce i przyglądać się temu zjawisku z bliska, które z daleka mógł kontemplować, w czarnej dziurze zauważył upiora o wyglądzie znanego mu profesora ze szkoły z grupą swych adeptów. Wszyscy pojawili się z podwiniętymi ogonami, a w kipiących oczach ujawniających furię mieli ogień.
Wówczas pamięć Bronka zaczęła przywoływać zalecenia profesora jako inspektora szkół średnich, które miały sprowadzać młodzież na niebezpieczne bezdroża. Powróciły niekończące się pytania dotyczące wiary. Szczególnie to jedno… czy Bóg istnieje… czy może jest on efektem wyobraźni...